sobota, 12 lipca 2014

Wyjaśnienia i obietnice.

Witajcie,
Anna od dwóch dni łazi za mną i jęczy mi nad uchem:
- Ale no weź, powiedz, powiedz, pooowiedz.
Wszystko dlatego, że kiedy ostatnio rano zaczęła śpiewać pod moją sypialnią nagle wyszedł z niej uśmiechnięty Jack. Oczywiście od razu wparowała do środka, ale wybałuszyła tylko oczy i stanęła jak wryta. Pokój był nadal cały w śniegu. Gdy odzyskała umiejętność mówienia obrzuciła mnie tysiącem pytań.
- Co wy tu robiliście?! Skąd on się tu...?! Co? Jak? Elsa, czy ty w ogóle żyjesz?!
Nie odpowiedziałam jednak na żadne z jej pytań, bo sama byłam w szoku. Spędziłam z Jack'iem cudowną noc, (wiem, że to dziwnie brzmi) a on rano jakby nigdy nic wyleciał sobie przez okno. Zawsze mnie zostawia, drań jeden. Oczywiście potem wrócił i zaczął mnie przepraszać, ale ja już naprawdę nie wiem co o tym myśleć. Jakby chociaż raz nie mogłoby być idealnie. Zawsze gdzieś ucieka, zostawia mnie. Dlatego właśnie pełna dręczących myśli leżałam wtulona w poduszkę nic nie mówiąc. Anka odgarnęła śnieg z łóżka, usiadła obok mnie i pogłaskała mnie po głowie.
- Ej, Elsuś. Co się stało?
Jakoś nie chciałam jej mówić co właściwie robiliśmy. "To nasza sprawa" - pomyślałam. Usiadłam, otarłam łzy i odrzekłam:
- Wszystko w porządku.
Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak. - wymamrotała Ania przez szparę między drzwiami i podłogą. - Jack coś Ci zrobił?
- Nie. - odrzekłam napuszczając sobie wody do wanny.
Anna usiadła pod drzwiami.
- Znowu kręci z Roszpunką?
- Nie. - westchnęłam. - Daj mi spokój Aniu, chcę zostać na chwile sama.
- Jak chcesz. - odezwała się zza drzwi Anna i po chwili usłyszałam jak wychodzi z sypialni.
Dziś rano obudził mnie głos Jack'a:
- Wstajeemy, śnieżynko!
Usiadłam zakrywając się lekko kołdrą. Jack stał przy łóżku z tacą ze śniadaniem.
- Co to? - zapytałam wskazując na tacę.
Jack zamyślił się na chwilę.
- Śniadanie do łóżka dla bogini s..śniegu. - uśmiechnął się szeroko.
- Bogini śniegu? - odezwałam się biorąc od niego tacę. - Co piłeś przed wymyśleniem czegoś takiego?
Jack zaśmiał się i usiadł obok mnie.
- Chciałem być miły. No i...żebyś mi wybaczyła...
- Wybaczę Ci jak wytłumaczysz mi po co wtedy gdzieś w ogóle poleciałeś.
Jack chwycił mnie za rękę.
- Miałem straszny sen... - i opowiedział mi swój sen o wielkiej mleczuszce i o tym jak przypomniał sobie siostrę.
- I dlatego musiałeś mnie zostawić? - zapytałam gdy skończył mówić.
- No, nie panowałem nad tym! Musiałem... - Jack zwiesił głowę.
- No dobrze... zapomnijmy o tym. Ale obiecaj, że więcej mnie nie zostawisz.
Jack położył rękę na sercu.
- Słowo Strażnika. - powiedział uroczystym tonem i oboje wybuchliśmy śmiechem.
A teraz wybaczcie, ale chciałabym w końcu zjeść śniadanie. 

- Elsa. 

4 komentarze: