Witajcie,
Wczoraj rano zgodnie z planem wstałam wcześnie, ubrałam się cicho i zabrałam potrzebne rzeczy. Chciałyśmy jak najszybciej pojechać do domu North'a i porozmawiać z nim na temat Kordiany. Gdy zdecydowałam, że jestem gotowa do drogi, na palcach (o ile było to możliwe w moich butach) podeszłam do drzwi. Naciskałam już na klamkę, gdy...
- Elsa? - usłyszałam z tyłu głos.
Odwróciłam się powoli i uśmiechnęłam się niewinnie do Jack'a.
- Gdzie idziesz? - zdziwionym wzrokiem zmierzył mój podróżny strój.
- Idę... - zaczęłam nerwowo. -... do... miasta.
- Do miasta?
- Po marchewki. - wypaliłam.
Westchnął i pokręcił głową z uśmiechem.
- Patent z marchewkami jest już wyczerpany. - zaśmiał się. - Czemu nie powiesz prawdy?
- Jack... - podeszłam do niego. - Chcę jechać do North'a. Z Anną. Wyjaśnić to wszystko, dowiedzieć się czegoś.
- Jadę z wami. - powiedział natychmiast zrzucając kołdrę.
- Nie, nie. - zatrzymałam go. - Nie chcę zostawiać Kordiany samej. Musisz mieć ją na oku.
Kiwnął głową po chwili.
- Dowiedzcie się prawdy i wracajcie szybko. - uśmiechnął się. - To dziecko na pewno nie jest moje.
Westchnęłam i pocałowałam go na pożegnanie. Następnie zbiegłam szybko na dół. Przy wyjściu już czekała na mnie Anna.
- No, co tak długo? - zapytała.
- Jack mnie nakrył. - odparłam wychodząc na zewnątrz.
- Jak to?!
- Spokojnie. - uciszyłam ją gestem. - Przypilnuje Kordiany. Powinien wiedzieć.
Ania kiwnęła głową i wsiadłyśmy do karocy. Jechałyśmy okropnie długo, dotarłyśmy na miejsce późno w nocy.
- Brrr, mogłam wziąć cieplejszy płaszcz. - odezwała się Anna zeskakując w kilkucentymetrową warstwę śniegu.
- Załatwimy to szybko. - zapewniłam ją.
Po kilku minutach brnięcia przez śnieg dotarłyśmy do domu North'a. Zapukałam w wielkie drzwi. Początkowo nikt nie otwierał, ale w końcu uchyliły się. Zamiast siwej brody i czerwonego swetra, którego się spodziewałam, ujrzałyśmy długie uszy i bumerang w owłosionej łapie.
- Wielkanocny Zając! - zapiszczała Anka i przytuliła się do wielkiego zająca.
Początkowo wyglądał na zdziwionego, ale gdy nas poznał odetchnął i uśmiechnął się przyjaźnie.
- Co was tu sprowadza? - zapytał zapraszając nas do środka.
- Ważne sprawy. Musimy porozmawiać z North'em. - odrzekłam.
Zając kiwnął głową i poprowadził nas do przytulnego salonu. Zachęcił nas gestem, abyśmy weszły do środka, po czym cicho zamknął za nami drzwi. W fotelu, naprzeciw kominka siedział Święty Mikołaj nucąc coś pod nosem.
- Mikołaju! - zawołała Anna.
Odwrócił się do nas.
- Ania! Elsa! Moje drogie! - wstał i uściskał nas serdecznie (prawie nas dusząc). - Co tam w Arendelle? Jack znowu narozrabiał?
Uśmiechnęłam się lekko.
- I tak i nie. Przybywamy w dość ważnej... bardzo ważnej sprawie. Musimy porozmawiać.
- Usiądźmy więc. - North uśmiechnął się ciepło i zaprosił nas na wielką kanapę.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam:
- Czy znasz może kobietę imieniem Kordiana? Zjawiła się u nas mówiąc, że znała Jack'a za ich życia, a potem umarła i uratował ją Księżyc. I, że żyła tutaj cały czas.
Mikołaj zmarszczył brwi i westchnął głęboko. Przez chwilę siedział w milczeniu. Anna spojrzała na mnie z lekkim niepokojem.
- Kordiana... byli parą. Ona i Jack. Gdy byli jeszcze ludźmi. Znali się chyba od dziecka. Bawili się razem, a potem opiekowali się siostrą Jack'a. Parą stali się z czasem. Gdy dorośli, wiecie. Zmądrzeli trochę. Ale ona zawsze... oczekiwała trochę za dużo. Daj jej palec, a weźmie całą rękę. Jack w końcu z nią nie wytrzymał. Stała się zbyt nachalna. Rozstali się niedługo przed śmiercią Jack'a. Później ona popełniła samobójstwo. Księżyc na szczęście się zlitował. Uczynił ją nieśmiertelną. Nie miała gdzie się podziać więc pozwoliłem jej mieszkać ze mną. Wiele razy widywała tu Jack'a, ale nigdy nie wyszła żeby się z nim spotkać. Nie wiem czemu. Teraz widocznie jej się odmieniło.
Przez cały czas siedziałam nieruchomo czekając aż cała kanapa zamarznie. Anna w pewnym momencie, chwyciła mnie za rękę, co zdecydowanie pomogło. Gdy North skończył mówić, odchrząknęłam.
- To nie wszystko. Co z dzieckiem? - zapytałam.
- Jakim dzieckiem? - Mikołaj uniósł brwi.
Anna spojrzała na mnie z triumfalnym uśmiechem.
- Kordiana powiedziała, że przed śmiercią zaszła w ciążę z Jack'iem. - powiedziałam.
North zaśmiał się.
- Na pewno nie! Kordiana w ciąży? Jack ojcem? Zmyśliła to. Proszę Was, mieli wtedy po dziewiętnaście lat. Nawet do głowy by im to nie przyszło. Pewnie powiedziała tak, żeby odzyskać Jack'a.
- Ale... - wtrąciła Anna. - ...jakim cudem nikt o niej nie wiedział? Nikt jej nie widział...!
North wzruszył ramionami.
- Ukrywała się. Pewnie czekała na właściwy moment. Zbierała się na duchu. - odrzekł.
- Co mamy teraz zrobić? - zapytałam. - Ona nie daje sobie wytłumaczyć, że Jack znalazł już inną żonę.
- Przykro mi, ale z tym musicie poradzić sobie same. - powiedział. - Nie mam wprawy w gadaniu z kobietami. Jak dla mnie to wy nie macie nic do tej sprawy. To Jack powinien osobiście się tym zająć i jej to wyjaśnić.
Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.
- Dziękujemy. Do widzenia. - odezwałam się w końcu i pociągnęłam Annę do wyjścia.
- Już jedziemy? - jęknęła.
- Tak. Wracamy natychmiast. - gdy doszłyśmy do karocy podsadziłam ją, żeby szybko weszła, po czym wsiadłam sama. - Gdy Jack usłyszy, że dziecko to ściema, nabierze pewności siebie. North ma rację. Tylko on może to załatwić.
Ania kiwnęła głową i ruszyłyśmy w drogę powrotną.
- Elsa.
Jej! Wiedziałam! Ta wredna baba wszystko zmyśliła! Teraz tylko się jej pozbyć i znów zapanuje pokój i porządek! JUUUPIIII!
OdpowiedzUsuńCzekam na next!
Pierwsza!
Usuń2?
UsuńJEEEEJ!!! Wiedziałam! Wiedziałam! To dziecko to ściema!
OdpowiedzUsuń1:2 dla jelsy! Ciekawe co TERAZ powie nam korniszon :D
No i sprawa z torturami niestety chyba zamknięta. Ale Jack zawsze może poprosić wiatr, żeby zaniósł naszego Korniszona kochanego na drugi koniec świata! Kto jest za?!
OdpowiedzUsuńTrzecia :p
UsuńWooohooo ;D
OdpowiedzUsuńI co?! Run bitch!
Szykuj mordę, bo będzie kolanami na ryj!!!!!!!! ;3
Łohooo Kołdra (moja autokorekta wymyśliła gupie i bezsensowne przezwisko dla Kordiany..... ) se na poważnie nagrabiła xd niech Jack spuści jej łomot ^^ mogę pomóc ^^
OdpowiedzUsuńBecause I’m happy
OdpowiedzUsuńClap along if you feel like a room without a roof
Because I’m happy
Clap along if you feel like happiness is the truth
Because I’m happy
Clap along if you know what happiness is to you
Because I’m happy
Clap along if you feel like that’s what you want do
^^