niedziela, 20 września 2015

Ciociu...

Witajcie,
Jak zapewne obwieściła Wam już Anna wczoraj stało się coś... niespodziewanego i szczerze bardzo, bardzo niepożądanego. Otóż z Corony przypłynęła do nas nasza kochana ciotka, matka Roszpunki. Chwała Bogu oczywiście, bez córki, aczkolwiek i tak wiedziałam, że jej wizyta nie przyniesie nic dobrego. I niestety miałam rację. Niemal od razu zaczęła świergolić do Leny, a potem zabrała nam ją i mówiąc, że pokaże nam jak się zajmuje dziećmi łaziła z dziewczynką na rękach po całym zamku i wyła jakieś okropne kołysanki (które obudziły nas również dziś rano).
- Ciociu... - zaczęłam delikatnie gdy uznała, że sama nakarmi Lenę. - ...myślę, że Anna sama potrafi zająć się córką.
- Aj, Elsa, Elsa ty to lepiej nic nie mów. - kobieta machnęła na mnie ręką. - Jak już jesteś z tym swoim Jacksonem to moglibyście sobie zrobić przynajmniej kilkoro dzieci, a wy co. Więc ty raczej nie znasz się za bardzo na tych sprawach, kochaniutka.
Po chwili, w której musiałam ochłonąć po jej wypowiedzi, odrzekłam:
- Cóż, może ma ciocia rację, może ja się nie znam. Ale Anna na pewno...
- Słuchaj, dziecko. - ciotka włożyła mi Lenę w ramiona, a sama wstała i wygładziła suknię. - Idę teraz do miasta, więc chwilowo Lenusinka będzie bardzo nieszczęśliwa. Ale jak wrócę to chętnie się z nią pobawię. Papa!
I ruszyła szybkim krokiem do wyjścia. Westchnęłam i spojrzałam ze współczuciem na Lenę. Patrzyła na mnie z lekko zdziwioną i przestraszoną minką.
- Nie martw się, kochanie. - pocałowałam ją w główkę delikatnie. - Ochronimy Cię przed ciocią.
Zaśmiała się i zamachała rączkami wesoło. Poszłam z nią na górę i weszłam do jej pokoiku przez uchylone drzwi. Na podłodze siedzieli Anna, Kristoff i Jack zawzięcie o czymś dyskutując.
- Coś się stało? - odłożyłam Lenkę do jej kołyski i usiadłam obok Anny.
- Gdzie Romilda? - Kristoff gwałtownie wstał, podbiegł do drzwi i zamknął je na klucz.
- Poszła do miasta... - odrzekłam. - Co wy tu za tajne...
- Elso, ona jest okropna. - jęknęła Anna. - Ja chcę sama zajmować się Leną, a ona mi mówi, że nie potrafię. - wyjęła dziecko z kołyski i przytuliła je do siebie.
Kristoff przytulił Anię, a Jack spojrzał na mnie bezradnie.
- Musimy po prostu przerwać czas, kiedy tu będzie. - powiedziałam. - Damy radę.
- Tak, ale Lena chyba skończy przekarmiona na maksa i w dodatku głucha od jej pięknych kołysanek. - stwierdził Jack.
- Damy radę. - westchnęłam.




- Elsa.

4 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. 1.!! XD
      No więc tak... cioteczko Romildo, a biczem chcesz za te swoje mądrości i przechwalanki? #Głupawka
      Biedna Lena ;( ja na szczęście nwm jak to jest być porywanym przez natrętne beztalencie, ale wyobrażam sobie, jak się mała czuła :D
      Może polećcie wszyscy gdzieś, gdzie was nie znajdzie? Albo przynajmniej Kristanna z Lenuśką, bo Elsa musi się krajem zajmować... :D

      Usuń
  2. Romildo moja droga. To, że królowa Elsa nie posiada jeszcze potomka, nie znaczy że można z niej cisnąć beke, bo Roszpunka raczej nie należy do tych odpowiednio wychowanych ;-;

    OdpowiedzUsuń