Witajcie,
Od kilku dni, jak wiecie (i wiecie dobrze czemu) jestem nieco zdołowana, ale dzisiaj postanowiłam wziąć się w garść. Po skupieniu się na obowiązkach królowej nawet nieźle mi to poszło. Jednak z Jack'iem było całkiem inaczej. Prawie zupełnie nie wychodził z szafy i do nikogo się nie odzywał. Dziś rano zapukałam cicho w białe, drewniane drzwiczki.
- Jack?
Odpowiedziało mi ponure mruknięcie z wnętrza szafy.
- Wszystko gra? - oparłam się o mebel.
- Nie.
- Chcesz porozmawiać?
Przez chwilę Jack nie odzywał się, po czym powoli wyszedł z szafy ze spuszczoną głową.
- Jack... - chwyciłam go delikatnie za rękę.
- Naprawdę chciałem być tatą. - mruknął.
Spuściłam głowę.
- Wiem, że na razie nie jesteś gotowa, Śnieżynko. - odezwał się po czym uniósł mój podbródek. - Kiedy będziesz gotowa... daj znać. - uśmiechnął się.
Odwzajemniłam uśmiech i pocałowałam go. Jakiś czas później udałam się do Anny, przypominając sobie, że (trochę przeze mnie) nie czuła się najlepiej. Kiedy weszłam zobaczyłam Anię w łóżku przykrytą grubą kołdrą, a obok niej Kristoff'a podającego jej jakiś lek.
- Co się dzieje? - podeszłam do nich i usiadłam na łóżku.
Anna uśmiechnęła się do mnie, ale nie mogła nic powiedzieć przez usta pełne lekarstwa.
- Anka się przeziębiła. - stwierdził Kristoff przykładając jej do czoła jakąś wilgotną chustkę.
- Och... - pogłaskałam siostrę po ręce.
- Pójdę po więcej lekarstwa. - powiedział Kristoff i wyszedł pospiesznie.
Anna szybko wykopała się spod kołdry i usiadła.
- Mam już dość tej jego opieki.. - jęknęła.
- Jesteś przeziębiona, potrzebujesz... - zaczęłam, ale ona przerwała mi:
- Ale on totalnie przesadza! Wlewa we mnie już chyba piątą butelkę tego ohydztwa... - wskazała na pustą buteleczkę po lekarstwie leżącą na etażerce. - ...a ja po prostu muszę odpocząć.
- Postaram się z nim porozmawiać. - uśmiechnęłam się, pocałowałam siostrę w policzek i skierowałam się do gabinetu.
Na korytarzu jednak wpadłam na Kristoff'a niosącego dwa pudła i kilka paczek chusteczek.
- Em, Kristoff, Ania prosiła żebyś dał jej odpocząć. Chyba chciałaby się zdrzemnąć. - zaczepiłam go.
Zmarszczył brwi, po czym bez słowa poszedł do ich sypialni. A ja nie będąc pewna, czy udało mi się pomóc Annie usiadłam do obowiązków.
- Elsa.
Jack wziął się w garść ^^ W końcu
OdpowiedzUsuńpierwsza ^^
UsuńTak szybko po "stracie własnego dziecka" by się nie pozbierał... ale równie dobrze może to ukrywać żeby nie martwić innych xD
OdpowiedzUsuńNiemniej, rozdział genialny xD
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńChociaż trzecia...(tu jak zwykle wyścigi XD) może Elsa po tym wszystkim jednak się zdecyduje...
OdpowiedzUsuńJack! W końcu się ogarnołeś! :D
OdpowiedzUsuńBiedna Ania, wracaj do zdrowia!
Natala Frost wkracza do akcji! wyłazi z portalu i ląduje w sypialni jelsy. Dziwne, bo z kołdry wydobywają się głośne och i ach... nie skomentuje tego.
OdpowiedzUsuń-E wy tam. -nagle dźwięki ucichły a z pod pieżyny wyjżały dwie białe czupryny.
-Kim ty jesteś i jak się tu znalazłaś?
-Przybylam wam oznajmic, ze jeslli teraz nie postaracie sie o dzieci, to za niedlugo kontinuum czasoprzestrzeni zostanie na zawsze zmienione, czego skutkiem beda nagle ocieplenia klimatyczne, powodzie, trzesienia ziemi, pozary, a to wszystko przez to ze w przyszlosci wszystkie czytelniczki waszego bloga was zabiją bo nie doczekały się dzidzi! Radzę wam zrobić TO w miarę szybko. -i ponownie zniknęłam w portalu. Słyszałam jedynie słowa ,, Jack jestę gotowa".
MUAHAHAHAHA z góry sorki za błędy ;)
do autorki: widzisz co się dzieje kiedy wściekła czytelniczka smuta?! Xd
Jesuuuuu ale miałam odpał haha
Zdrowiej Aniu!
OdpowiedzUsuń