Witajcie,
- Moja biedna siostrzyczko... - szepnęłam siedząc na łóżku przy śpiącej Annie i gładząc ją po włosach.
Oprócz mnie w pokoju byli także Kristoff, Jack, Hosiwo i jeden z nadwornych lekarzy. Wytłumaczył nam dlaczego Anna źle się czuła i co się stało. Straciła dziecko. Kristoff, Jack i Hosiwo na początku ucieszyli się i zaczęli tańczyć taniec radości na środku pokoju, ale potem uświadomiłam im, że przecież nie było to tylko dziecko Hansa. Było to również dziecko Ani. Musiała być okropnie smutna. Zamykała się w pokoju i pewnie tylko płakała...
- Ból powinien niedługo ustać. - oznajmił lekarz. - To tyle z mojej strony, dziękuję.
Dałam mu zezwolenie na wyjście skinieniem głowy. Potem znów spojrzałam na siostrę. Była taka niewinna i kochana. Nie zasłużyła na coś takiego. Dobrze, że ma Kristoff'a i Lenę. Bardzo dobrze...
- Nie musi się aż tak smucić. Jeśli chce dziecko, zawsze może ze mną... - zaczął Kristoff siadając po drugiej stronie łóżka, ale uciszyłam go chłodnym spojrzeniem.
- Zapewne teraz nie będzie chciała mieć dziecka przez długi czas. - powiedziałam cicho. - I nie możemy jej za to winić.
- To... może my was zostawimy... - powiedział Jack wyczuwając, że zanosi się na niemiłą atmosferę, po czym pociągnął Hosiwo na korytarz.
- Nie przesadzaj. - powiedział Kristoff. - To było dziecko Hansa! Kto chciałby z nim mieć dziecko?
- Stało się. - odrzekłam. - Stało się, ale było to też jej dziecko. I to ona by je wychowywała. A teraz już go nie ma. Dziecko nic złego nie zrobiło, nie było takie jak jego ojciec, tylko całkowicie niewinne. Taki los jest zbyt okrutny dla kogokolwiek.
- Dla Hansa w sam raz! - wybuchnął Kristoff wstając. - Jest okrutny! A to dziecko?! Dziecko byłoby takie samo! Chciałabyś małego Hansa w zamku?!
- Nie masz najmniejszego prawa wydzierać się na swoją królową! - powiedziałam podniesionym głosem. - A teraz wyjdź, bo obudzisz Annę.
Zmierzył mnie wściekłym wzrokiem i wyszedł trzaskając drzwiami. Anna po chwili obudziła się i przetarła oczy.
- Co tu się działo? - odezwała się nieco ochrypłym głosem. - Słyszałam jakieś krzyki.
- Nic, spokojnie, Aniu. - odrzekłam siadając obok niej. - Bardzo mi przykro. - powiedziałam po chwili.
Na te słowa wybuchła płaczem. Przytuliłam ją do siebie mocno.
- Jest mi tak smutno, Elso! - powiedziała przez łzy. - Chciałam urodzić to dziecko i wychować na dobrego człowieka!
- Wiem, wiem. - szepnęłam gładząc ją po głowie. - Już dobrze.
Siedziałam z nią przez długi czas nim się uspokoiła.
- Gdy będę w ciąży z następnymi dziećmi, będę chodziła do lekarza codziennie i tylko odpoczywała. Nie pozwolę żeby taki los spotkał mnie i je drugi raz.
Odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie zniechęciła się do dzieci. Kiwnęłam głową, pocałowałam siostrę w czoło i wyszłam.
- Elsa.
piękny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńtylko na tyle mnie stać
KRISTOF TY DUKPU! -,-"
aaa....mogłam od razu napisać ,,1'' XDDD byłabyś 2 XDDD *złowieszczy śmiech*
OdpowiedzUsuń1.
OdpowiedzUsuńNoo... oczywiście nie obyło się bez patologii ze strony pana Krzycha aaale rozdział supii. Dobrze ze An nie zrezygnowała z dzidzi bo szanowna pani Elsa nie raczy nas ich obecnością w jej brzuchu >.< Foch forever do mroźnej cionszy! Ale komy bedo :/
Hue hue
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTY TUTAJ?! A co do rozdziału...
UsuńElsi.... A kiedy będzie mały Jack? :D
Kristoff mnie wkurza; _;
OdpowiedzUsuńAle to pewnie każdego więc już nic nie mówię XDD
Biedna Anna :'(
OdpowiedzUsuńElsaaaaaaa, kiedy będzie mały Jack? Albo mała Elsa XDXDXDXDXD
Kristoff! TY $%^&*(!@*&^#%%I^!*O&(P&*
Szkoda Anki ;( ale zgadzam się z Krisem w 100% xD
OdpowiedzUsuń